Recenzja serialu

The Offer (2022)
Dexter Fletcher
Miles Teller

Propozycje (nie) do odrzucenia

Serial Nikki Toscano i Michaela Tolkina daje nam niepowtarzalną okazję, by poznać wszystkie zakulisowe anegdoty i smaczki, bez których nie byłoby legendy "Ojca chrzestnego". Czy historia
Propozycje (nie) do odrzucenia
źródło: Materiały prasowe
Pewnie podejrzewaliście, że produkcja takiego arcydzieła jak "Ojciec chrzestny" przebiegała bez większych problemów. W końcu film został oparty na wybitnej, bestsellerowej powieści, na stołku reżyserskim zasiadł Francis Ford Coppola, w obsadzie roiło się od gwiazd, a pieczę nad projektem sprawowała firma Paramount Pictures. Serial "The Offer", inspirowany wspomnieniami producenta Alberta S. Ruddy’ego, przedstawia jednak zgoła odmienną wizję wydarzeń.

Akcja rozciąga się od momentu stworzenia przez Mario Puzo powieści "Ojciec chrzestny" aż do ceremonii rozdania Oscarów w 1973 roku. To przeszło 4 lata, w trakcie których życie osób pracujących nad jednym z najsłynniejszych filmów w dziejach kina zmieniło się nie do poznania. Walka z ograniczeniami budżetowymi, konflikty przy wyborze aktorów, zapasy między właścicielami Paramount i ekipą filmową, a na domiar złego konieczność paktowania z nowojorską mafią sprawiły, że Ruddy i jego współpracownicy musieli bez reszty poświęcić się dla projektu. Serial Nikki Toscano i Michaela Tolkina daje nam niepowtarzalną okazję, by poznać wszystkie zakulisowe anegdoty i smaczki, bez których nie byłoby legendy "Ojca chrzestnego". Czy historia powstania hołubionego klasyka może być równie ekscytująca, co sam film? Pewnie nie, ale odpowiednio podkręcona dramaturgicznie i rozpisana na szereg znakomitych, aktorskich głosów i tak zdoła się obronić.



Zamysł "The Offer" jest zresztą daleki od prób dorównania arcydziełu Coppoli czy prostego odtwarzania scen z sagi rodziny Corleone. Choć kilkukrotnie uczestniczymy w akcie powstawania najsłynniejszych fragmentów filmu, twórców serialu interesuje głównie to, co dzieje się poza planem zdjęciowym. Właśnie dlatego na najważniejsze postaci "The Offer" wyrastają nie reżyser i aktorzy, lecz debiutujący w roli producenta Al Ruddy (Miles Teller), jego przebojowa i wszechstronna asystentka Bettye McCartt (Juno Temple) i szef produkcji Paramount, Robert Evans (Matthew Goode). W naprawdę przepastnej i barwnej galerii charakterów, z których część zostaje potraktowana po macoszemu (Frank Sinatra i Mario Puzo), a część dostaje za dużo czasu ekranowego (Joe Colombo i Caesar), wspomniana trójka błyszczy najjaśniejszym światłem. Pewnie dlatego, że najdokładniej możemy się przyjrzeć jak Al, Bettye i Robert mocują się ze swoimi ambicjami, słabościami i wyzwaniami, które przynosi produkcja filmu.

Losy Ruddy’ego układają się nie tyle w historię "od pucybuta do milionera", co w narrację o przemianie rozczarowanego życiem everymana w kogoś wyważającego drzwi do sukcesu. Mężczyzna porzuca dobrze płatną pracę w korporacji i dostaje ogromną szansę od Evansa, który umie wyławiać talenty i wydobywać z podwładnych najlepsze cechy. Dzięki połączeniu pracowitości, intuicji i szalenie ryzykownej brawury Ruddy radzi sobie i z wiecznie niezadowolonym szefostwem wytwórni, i z nowojorską mafią. Jeszcze większe wrażenie robi upór i zdecydowanie Bettye, która ma świadomość seksizmu i mizogini w światku filmowym, a mimo to staje się równorzędną partnerką Ala i chytrze wykorzystuje swój urok osobisty.



Zażyłość między postaciami niby ociera się o romantyczne tony, ale twórcy błyskotliwie ogrywają ten motyw i zostawiają nas z garścią niejednoznacznych sugestii. Nie ukrywają za to, że Evans jest hedonistą, bawidamkiem i prawdziwym lwem salonowym, który jak nikt rozumie Hollywood. Opromieniony sukcesem "Dziecka Rosemary" i "Love Story" wpada jednak w poważny kryzys i zdejmuje przed nami kolejne maski. Okazuje się, że jego dionizyjska natura nie wyklucza emocjonalnej kruchości i wielkiej wrażliwości na sztukę.

Ponadto, główni bohaterowie reprezentują różne grupy i perspektywy w Fabryce Snów, która na przełomie lat 60. i 70. musi na nowo zdefiniować własną tożsamość. Ruddy jest jednym z wielu świeżych talentów i wizjonerów budujących podwaliny Nowego Hollywood, w perypetiach Bettye odbijają się perypetie setek innych kobiet walczących o podmiotowość w branży, a wątpliwości Evansa są wątpliwościami filmowej elity usiłującej nawiązać kontakt z coraz młodszą widownią.



W swoim autotematyzmie "The Offer" nie zamyka się tylko na opowieść o realizacji "Ojca chrzestnego", lecz śmiało odbija w stronę satyry na środowisko filmowe i uniwersalnej przypowieści o cenie, jaką trzeba zapłacić za osiągnięcie życia. Pomysłodawcą serialu jest przecież Tolkin, scenarzysta "Gracza" – brutalnej wiwisekcji Hollywood i jego najbardziej wpływowych figur. "The Offer" nie formułuje tak gorzkich diagnoz jak film Roberta Altmana, ale przemyca sporą dawkę krytyki i nie boi się atakować autentycznych postaci. Spójrzmy na Charlesa Bluhdorna (Burn Gorman), przemysłowca z Gulf+Western, który włada Paramountem i zachowuje się w iście groteskowy sposób. Raz wykrzykuje groźby i rozkazy jak stary nazista, a raz zdobywa się na gest przebaczenia wobec niesubordynowanych podwładnych.

Serialowa wizja w ogóle nie przesłania prawdy o uwikłaniu Hollywood w rozgrywki wielkiego biznesu i zorganizowanej przestępczości. Wątki czysto obyczajowe i biograficzne sąsiadują więc z wątkami gangsterskimi. Ruddy wchodzi między mafijne wilki, by stonować ich agresywne nastroje wobec prozy Puzo i jej wystawnej ekranizacji. Zamach na życie producenta czy widok bezsensownej przemocy zadawanej rękami gangsterów odkładają się na jego psychice i odzierają mityczny proces kręcenia filmu z niewinności. "The Offer" problematyzuje etyczny wymiar całego przedsięwzięcia, przy jednoczesnej pochwale artystycznej bezkompromisowości i zespołowej determinacji. Historie gangsterów o włoskich korzeniach ciekawie korespondują zaś z fabułą "Ojca chrzestnego", by wspomnieć analogię między atakiem na Joe Colombo (Giovanni Ribisi) i Vita Corleone. Wyłuskiwanie takich detali z serialowego płótna może być samo w sobie przednią rozrywką. Nie tylko dla wielbicieli mafijnej sagi.


Tym, co pozwala "The Offer" na przeskoczenie poziomu sprawnej warsztatowo propozycji, jest natomiast umiejętność podparcia dość ryzykownej tezy o znaczeniu dzieł sztuki. Serial stopniowo przekonuje nas, że powstanie arcydzieł formatu "Ojca chrzestnego" służy przede wszystkich ich twórcom, nie publiczności. Reakcje widowni zostają tu zepchnięte na marginesy kadrów, liczy się satysfakcja i choćby chwilowe spełnienie snów producentów, scenarzystów, reżysera… Dla ludzi takich jak Ruddy i Evans, wygłaszających natchnione monologi o magii kina, porażka "Ojca chrzestnego" oznaczałaby klęskę nie tylko zawodową. Ich porozbijane związki, nadwyrężone zdrowie i dźwiganie przytłaczającej odpowiedzialności za ekipę są efektem postawienia wszystkiego na jedną kartę. Jak w rosyjskiej ruletce, wygrają lub wypadną z gry na zawsze.

Finałowa decyzja Ruddy’ego ma zatem znaczenie niemal symboliczne – zdystansowanie się od sukcesu wydaje się warunkiem koniecznym, by nie zatracić się w jego złudnym uroku i pójść dalej. "Zabawa w kino" to w rzeczywistości praca na pełnych obrotach, wycieńczający maraton prowadzący niedoświadczonych ku autodestrukcji. Odnajdując w serialu inne, równie pesymistyczne odcienie, łatwiej wybaczyć formalną prostotę oraz nazbyt hollywoodzkie rozwiązania paru wątków. I nie zapominajmy o najważniejszym: "The Offer" skutecznie rozbudza chęć na ponowny seans "Ojca chrzestnego". Czego chcieć więcej?
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones